borderline

poniedziałek, 11 listopada 2019

Początek i koniec

No cóż...
Jestem tutaj. Postanowiłam pisać. Wylewać się. Podjęłam taką decyzję.
Przyzwyczaiłam się, że wszystkie decyzje, jakie podejmuję wiążą się z przykrymi konsekwencjami.  Cokolwiek nie zrobię, co nie wybiorę... Zawsze w końcu obraca się przeciwko mnie.
Teraz postanowiłam pisać bloga. Czy to dobrze? Czas pokaże.
Dlaczego postanowiłam go pisać? Cóż. Niedługo po otrzymaniu "diagnozy" psycholog poleciła mi pisać dziennik. Zeszyt. Taki zwykły- co się dziś stało, jak się czułam, co spieprzyłam, a co wyszło spoko, z czego jestem dumna, a co puścić w niepamięć i żyć tylko z wyciągniętych z tego wniosków. Co mi to dało? Nic. Bardzo szybko przestałam pisać zeszyt. Może bloga będzie lepiej. Łatwiej. Bo z poczuciem, że może ktoś kiedyś przeczyta moje wypociny, zainteresuje się, może pomogę innemu Borderkowi, może partnerowi Borderka, może niedoinformowani, ignoranci i zatwardziali przestaną patrzeć z czasem na Borderki jak na psychopatów, kiedy jest to zupełna odwrotność tego zaburzenia.

Długi czas zastanawiałam się, co się ze mną dzieje. Dlaczego jestem inna? Dlaczego zaczęło mi tak bardzo odpierdalać, jak miałam szansę na normalne życie, kiedy szczęście kopnęło mnie w dupę- kiedy się zakochałam z wzajemnością w porządnym, wspaniałym mężczyźnie, z rodzaju tych, którzy są na wyginięciu. Nie żeby wcześniej mi nie odpierdalało, oj nie. Różnie się zachowywałam, nigdy nie byłam specjalnie lubiana, nie miałam paczki przyjaciół, z reguły uchodziłam za osobę zamkniętą, arogancką, wywyższającą się, z poczuciem bycia lepszą od innych, z takim ciężkim charakterem nastolatki, która lubi się buntować i się buntuje.

Ale... Ja nigdy nie mogłam się zbuntować. Życie mi na to nie pozwoliło. To były tylko pozory. Pozory udawania zimnej suki, żeby nikt nie spostrzegł, jak bardzo jestem mięciutka. Zostałam Jeżykiem- na wierzchu kolce, zbroja, pancerz, twarda skorupa, harde niewrażliwe babsko, pierdolona zimna flądra, która zajebie każdego, kto jej zagrozi; ale kiedy Jeżyk się rozwinie, podniesie główkę z małymi czarnymi jak paciorki oczkami, tak ufnymi jak oczka malutkiego dziecka patrzącego na matkę, kiedy ten Jeżyk pokaże mięciutki puchaty brzusio, tak słodki, tak niewinny, to odsłoni się na wszystkie ciosy, które chce mu zadać świat.Będzie znowu bezbronny, słaby, poniżony. Znów będzie chciał tylko umrzeć, by już więcej nie czuć. Będzie klął miękkość swojego brzuszka- spróbuje go sobie wyciąć, wyrwać razem z sercem, po którym rozlewa się czara potwornego bólu, pustki: pustki pełnej bólu i bólu pełnego pustki.

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz